Dział sztuk nieobecnych
Pisałam już o tym, że moją ulubiona liczbą jest mnóstwo. Dodam, że głównym życiowym problemem – nadmiar. Nadmiar pomysłów. Nadmiar tematów. Nadmiar możliwości. Nadmiar środków wyrazu.
Mnóstwo jest równie bliskie nieskończoności, co NICości. Tak samo pokrewne Pełni jak Pustce. Zwłaszcza gdy do wyżej cech dodamy zamiłowanie do wątpliwości i problemy z dokonywaniem wyborów.
Żeby więc nie utonąć oceanie nadmiaru musiałam zbudować tratwę ratunkowe. Wymyśliłam więc, że nie wszystko muszę zrobić sama. Wystarczy, że stworzę bohatera i oddeleguję go do niespełnionych marzeń i zadań. Powołam do życia postać, która dokona tego, czego mnie nie udało się dokonać, sfinalizuje niedokończone przedsięwzięcia, przebrnie przez alternatywne życiorysy.
I tak profesor Bartłomiej Pupka zreferował w moim imieniu Geometryczną Teorię Spostrzegania. Dominika Sanders założyła Teatr Zbrodni realizując tym samym najbardziej mroczną i niespełnioną (szczęśliwie!) wersję zawodowej kariery. Zaś pewien fikcyjny artysta wybudował za mnie Ołtarz Wszelkich Wyznań. Oboje byli bohaterami mojej pracy magisterskiej poświęconej nieistniejącym kierunkom w kulturze i sztuce.
W czasach wyspiarskich napisałam „artykuł” o nieistniejącej reżyserce, która jak ja, uwielbia animację w żelatynie i realizuje w tej technologii filmy, które sama chciałabym zrobić. [Wyspa nr 3(7) wrzesień 2008]
Bywa, że wymyślone przeze mnie postacie przestają być li i jedynie projekcją moich niespełnionych planów i śmiało sięgają po autonomię. Nabierają cech, które są mi obce. Ale nie bronię im tego. Pozwalam się uwolnić i patrzę dokąd mnie zaprowadzą.
Spis treści: