Dla dzieci, czyli... dla każdego
Wyobraź sobie księgarnię w której istnieją tylko trzy rodzaje półek: półka z książkami dla dzieci, półka z książkami dla młodzieży i półka z książkami dla dorosłych. Na której położysz „Małego Księcia”?
– Na półkę z lekturami – zażartowała Iwona Hardej (znawczyni literatury dla dzieci, redaktorka, laureatka nagrody PS IBBY za upowszechnianie czytelnictwa, Medalu PTWK za działalność na rzecz książki oraz Medalu Fundacji ABCXXI Cała Polska Czyta Dzieciom), gdy zagadnęłam ją kiedyś na ten temat.
Rzecz w tym, że najbardziej lubię książki, które pasują na wszystkie trzy półki. Takie też próbuję pisać (wyjątkiem są dwupółkowe przeznaczone dla starszej młodzieży, a przy okazji dla dorosłych np. „Czarne Jeziora” czy „Tabletki na dorosłość”), choć z handlowego punktu widzenia nie jest to najlepsza strategia. Żaden sprzedawca nie położy tej samej książki na trzy półki, a z „bezpółkową” tylko kłopot, jak wyznała mi kiedyś sympatyczna przedstawicielka pewnego wydawnictwa.
Mimo to stawiam na książki trzech półek (choć często nie ma ich gdzie postawić ;)) albo „literaturę każdego wieku” (termin ten wymyślił norweski dramaturg i autor książek dla dzieci – Jan Fosse). Chciałbym, by moje książki działały na różnych poziomach – jest więc w nich zarówno warstwa dla dzieci jak i warstwa dla dorosłych. Paradoksalnie im niższy próg wiekowy tym więcej treści dla dorosłego odbiorcy (przekazywanych w bezpieczny dla dziecka sposób). Choć, prawdę mówiąc, paradoks jest pozorny. Młodzież czyta sama. To małym dzieciom czytają dorośli, jest więc okazja, by zwrócić się również do nich.
Ku memu zaskoczeniu jedna z moich książek dla dzieci (i dla dorosłych) trafiła również na „środkową półkę”.
Szczerze mówiąc nie jestem zwolennikiem czytania książek, wolę grać na komputerze. Po przeczytaniu Pani książki pt. „Marionetki Baby-Jagi” (...) zainteresowałem się jej przekazem. Na początku wydała mi się dość dziecinna, lecz okazała się literaturą dla młodzieży. Problemy opisane w Pani książce mogą dopaść każdego. (...) Jej treść mogłaby pomóc i uświadomić sobie zagrożenia czyhające na nas w chwilach słabości, braku akceptacji przez rodzinę, przyjaciół i szkołę. (list ucznia gimnazjum w Ostromecku)
Przekaz tej książki dotarł w całości do ospałej części mojego mózgu. (...) Opisane w niej problemy musiała Pani dobrze zrozumieć. Czekam na Pani przyjazd do naszej wiejskiej biblioteki. Mam do Pani dużo pytań. (list ucznia gimnazjum w Ostromecku)
Podczas spotkania z gimnazjalistami z podbydgoskiego Ostromecka miałam okazję się przekonać, że spotkali na swej drodze mądrego dorosłego – Panią Iwonę Sikorę (nauczycielkę jęz. polskiego), mieli więc z kim porozmawiać o opisanych w książce problemach.
Podobne szczęście miała młodzież i dzieci ze świetlicy „Tęcza” w podwarszawskim Młochowie. Pewnego popołudnia siedziałyśmy z dziećmi przy podwieczorku i czytałyśmy po raz kolejny fragment książki Doroty Suwalskiej pt. „Marionetki Baby Jagi”. Piszę „po raz kolejny” ponieważ ten utwór dość często gości w naszych ogniskowych progach, szczególnie podczas zajęć profilaktycznych. W pewnym momencie… zażartowałam, że niedługo całą książkę będziemy znać na pamięć. Wtedy właśnie zrodził się pomysł na przedstawienie profilaktyczne naszego teatrzyku „TAK”. Przytoczony tu tekst, napisany przez panie Marzenę Latoszek i Agatę Sierputowską, powstał przy okazji fantastycznego przedstawienia zrealizowanego na podstawie „Marionetek Baby Jagi”.
Wspólny odbiór literatury nie ogranicza się jednak do obszaru refleksji. Do dziś z moim dorosłym synem wspominamy fantastyczne chwile, kiedy to zaśmiewaliśmy się z książek, które mu czytałam. Mam nadzieję, że spotka to również moich Czytelników podczas lektury książek o Zuźce, Brunonie czy Mirku z książki „Ratunku Marzenia”.